Moja czerwona nić.

Moja czerwona nić.

sobota, 15 lutego 2014

23. Anioł w dredach

Myślałam że rąbnę laptopem o ścianę. Blogger usunął mi cały rozdział który zżarł mi 2 dni! Także został dodany znacznie później niż był powinien.
******************************************
Zaraz po tym jak Irene powiedziała co zrobiła Tedd wybuchł. Woleliśmy nie być świadkami ich kłótni więc wyszliśmy. Gabriel z całej siły kopnął w śmietnik a potem zawył z bólu gdy trafił na opór w postaci metalowej ścianki. Zaklął głośno i opadł na ławkę przed parkiem. Usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię.
-Co teraz robimy? - zapytałam.
-Nie wiem.. Jula.. Po prostu nie wiem.. - zatopił palce we włosach i patrzył w ziemie.
-Chcesz z NIĄ zostać?
-Nie. - podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Jego wzrok pokazywał wszystko. - Nie. - powtórzył z siłą.
-W takim razie wrócisz do ojca. - szepnęłam powoli. Wstrzymałam oddech czekając na jego reakcję a on przytulił mnie i wyszeptał "z chęcią".
**
-Mamy gości! - krzyknął Piotrek z korytarza. Ja i Mercedes siedziałyśmy w salonie i jadłyśmy sałatkę owocową. Do pokoju weszły Zoey i An a Mer uśmiechnęła się szeroko.
-Masz z tym coś wspólnego. Przyznaj się. - powiedziałam patrząc na siostrę i wyciągając w jej stronę palec w geście oskarżenia.
-Jaa? Skądże...
Wstałam i przytuliłam dziewczyny. Stwierdziły że skoro za 2 dni mam urodziny to one muszą koniecznie przyjechać. O rany! Kompletnie zapomniałam że mam urodziny. Wszystko jakoś za szybko zleciało. Chwila... Skoro mam urodziny za 2 dni to znaczy że za 4 zaczyna się szkoła... Bosko. Nagle coś sobie przypomniałam. Szybko zaciągnęłam dziewczyny do pokoju na górze i zamknęłam za nami drzwi. Wskazałam palcem na An.
-Musisz mi coś wyjaśnić. - powiedziałam siadając na parapecie i udając powagę.
-Mhm? - zapytała patrząc na mnie ze skupioną miną.
-Jak było? - uśmiechnęłam się szeroko a ta zdębiała. Wiedziała o co chodzi. Wybuchnęłam śmiechem i złapałam się za obolały brzuch.
-Zaraz.. nie ogarniam. O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Zoey patrząc na nas.
-Ona.. spała... z ... Geo.. - wydusiłam przez śmiech.
Zoey próbowała zatuszować śmiech udając że kaszle. Andżelika posłała nam mordercze spojrzenia i zakładając ręce na piersiach zapytała co nas tak śmieszy. Machnęłam tylko ręką i podrpałam za uchem śpiącego na łóżku Lucyfera.
Dwie godziny później rozkładałyśmy już swoje ręczniki na plaży. Ciepły piasek przyjemnie grzał w stopy gdy się po nim chodziło. An chciała się opalić więc została na plaży a ja poszłam w kierunku wody.
Włosy związane w wysoki kucyk latały na boki kiedy szłam piaskiem w stronę wody. Byłam już po kolana w wodzie kiedy usłyszałam plusk wody za sobą i Zoe wskoczyła mi na plecy. Złapałam ją za kolana a ona podniosła ręce w górę i zaczęła się śmiać. Uśmiechnęłam się i zanurkowałam. Po kilku sekundach obie wynurzyłyśmy się i zaczęłyśmy jedna drugą podtapiać. Nagle obok nas pojawił się przystojny umięśniony facet w czerwonych kąpielówkach. Na oko miał z 20 lat. Przez 10 minut tłumaczyłyśmy mu że się nie topiłyśmy. Wlepił nam karę na pół godziny i musiałyśmy wrócić na plażę. Ze skwaszonymi minami usiadłyśmy na piasku i równocześnie spojrzałyśmy na śpiącą An. Na jej brzuchu leżała książka która rytmicznie unosiła się i opadała razem z jej oddechem. Założyłam kosmyk mokrych włosów za ucho. W wodzie najwyraźniej zsunęła mi się gumka z włosów bo teraz mokre kleiły mi się do pleców, twarzy i szyi.
**
W dzień moich urodzin wybrałyśmy się na miasto. Szłyśmy droga złożoną z rozgrzanego bruku i kierowałyśmy się do mojej ulubionej kawiarni kiedy po drugiej stronie ulicy mignęła mi znajoma twarz.
-Ej. Tam szedł chyba Gustav..- powiedziałam wpatrując się w miejsce gdzie zniknął chłopak.
-Co robiłby tu Gustav? Myśl logicznie. Przywidziało ci się. -powiedziała An i machnęła na to ręką.
-Ale..
-Nie ma żadnych ale! Co by tu robił Gustav?!
Naburmuszyłam się i założyłam ręce na piersiach. Może rzeczywiście miałam zwidy..
Potrząsnęłam głową i weszłam przesz szklane drzwi do sklepu. Zadźwięczał dzwonek nad wejściem i razem z jego dźwiękiem poczułam zapach lodów, koktajli, pieczonego gofrowego ciasta i owoców. Podeszłam do lady i złożyłam zamówienie. Odwróciłam się i podeszłam do stolika, który zajęły dziewczyny. Zajęłam miejsce, oparłam łokcie o stolik i na złożonych palcach oparłam brodę. Przysłuchwiłam się Zoey, która radośnie świergotała o szkole, do której się dostała. Jej oczy były roześmiane a twarz przecinał szeroki uśmiech kiedy żywo gestykulowała. 
Kiedy kelnerka przyniosła nasze zamówienia uniosłam głowę a starsza kobieta o siwych włosach i w żółtym fartuchu uśmiechnęła się do mnie ciepło. Odwzajemniłam uśmiech i patrzyłam za odchodzącą.
Wzięłam do ręki widelec i wbiłam go w kawałek ananasa na moim gofrze. An jadła swojego gofra z czekoladą a Zoe dalej gadała jak nakręcona.
-Jedz.- przerwałam jej z uśmiechem a ta umilkła i mrugnęła do mnie. Po chwili przy naszym stoliku zapadła cisza, przerywana jedynie stukiem sztućców i szklanek z wodą.
W kawiarni siedziałyśmy jeszcze przez godzinę a potem zapłaciłyśmy i wyszłyśmy. Na kawiarni się nie skończyło. Przyjaciółki postanowiły wywlec mnie na zakupy. Nie sądziłam że aż tak długo nam to zajmie. Jednak gdy wyszłyśmy z galerii było już ciemnawo.
Obładowana torbami z wielkim trudem wyjęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi domu. Weszłam do korytarza i ze zdziwieniem stwierdziłam że na dole nie paliło sie żadne światło. Sięgnęłam ręką do włącznika i zanim moja dłoń go dotknęła salon zalało jasne światło i usłyszałam: niespodzianka! Zmrużyłam oczy żeby stopniowo przyzwyczaić je do mroczków.
Gdy już odzyskałam ostrość widzenia zobaczyłam całe Tokio Hotel, Mer, Piotrka i Gabriela z kumplami (których tak na marginesie zdążyłam poznać i zaprzyjaźnić się).
Zaczęłam się śmiać i przytuliłam siostrę.
-To jednak jest moja sprawka - przyznała się trzepotając niewinnie rzęsami. An i Zoe przyznały sie również że o wszystkim wiedziały.
Przywitałam się z wszystkimi i poszłam na górę się przebrać.
Włożyłam na siebie czarną sukienkę przed kolana z niebieskim paskiem na talii, niebieskie szpilki i rozczesałam palcami włosy. Szybko naprawiłam makijaż i zeszłam do bawiących się przyjaciół. Każdy oprócz Mercedes i Piotrka miał w dłoni butelkę albo puszkę piwa. Mer jest w ciąży więc nie piła a Piotrek zdecydował się przecierpieć to z nią. Kolega Gabriela robił za DJ-a. Puścił jakąś szybką piosenkę i poszłam w obroty z Gustavem. Wiedziałam że się nie przewidziałam!
Po trzech piosenkach Gustav skapitulował i poszedł odpocząć na kanapę i w jego miejsce pojawił się Bill. Leciała akurat wolna więc Bill objął mnie w pasie a ja położyłam mu ręce na ramionach. Ciężko mi to przyznać ale skubaniec nabrał wzrostu. Teraz był ode mnie wyższy o głowę. Lekko się kołysząc spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam. Jego czekoladowe oczy głęboko patrzyły mi w oczy a uśmiech mile ozdabiał jego twarz. Włosy tak jak zapamiętałam stały we wszystkich kierunkach i miały białe pasemka tyle że teraz były dłuższe.
Za plecami Billa pojawił się Tom. Szepnął coś bratu na ucho a ten przeprosił i odeszedł w stronę Georga. Wcześniejsze miejsce Billa zajął równie wysoki Tom.
-Tęskniłem- nachylił się i wyszeptał mi do ucha. Zmierzyłam go wzrokiem i stwierdziłam że wygląda naprawdę seksownie. Luźne szare dresy i za duża o kilka rozmiarów czarna koszulka z srebrnymi napisami razem wyglądały zniewalająco. Na jego głowie była czarna opaska i jasno-brązowa czapka. Dredy związane w kucyka opadały na lewe ramię. Metalowy kolczyk błyskał w ocienionym pomieszczeniu. Piosenka się skończyła a my udaliśmy się na kanapę gdzie czekaliśmy na Mercedes. Po chwili siostra pojawiła się u boku pchającego wózka z tortem Piotrka. Wszyscy zaśpiewali mi sto lat i wręczyli drobne prezenty. Dredziarz nachylił się i powiedział że on swój da mi później. Otwarłam kolejną paczkę a Zoe i An uśmiechnęły się szeroko i zaczęły śmiać kiedy ja zszokowana zamknęłam wieko pudełka.
Jasne, kajdanki zawsze dobre. Westchnęłam i wzięłam od Mer kolejny pakunek. "To od mamy" powiedziała i uśmiechnęła się.
W środku znalazłam srebrną bransoletkę z małym złotym piórkiem. Założyłam ją na rękę i wzięłam się za resztę. Wszyscy się postarali. Mimo wszystko nawet prezent Zoe i An mi się podobał. Wystarczyło przecież że przyjechały.
Dwie godziny później Mer i Piotrek się ulotnili z domu i powiedzieli że wrócą jutro. Dopiero po ich wyjściu impreza się rozkręciła. Ivette przyprowadziła masę ludzi, z czego wszystkich zdążyłam poznać podczas pobytu u siostry.
Tak więc około setka ludzi szalała na imprezie. Wszyscy się świetnie bawili. Lucyfer dostał omało szału więc zaniosłam go na najwyższe piętro gdzie muzyka była stłumiona i zostawiłam go w najcichszym pokoju.
Byłam już w połowie schodów gdy drogę zagrodził mi Tom i uśmiechając się kazał iść za sobą. Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Jedną rękę położyłam na kołdrze a drugą na kolanach.
-Zamknij oczy - poprosił. Wykonałam jego polecenie i po chwili poczułam jak odzuwa mi włosy z karku i zapina coś zimnego na szyi.
-Już możesz otworzyć.
Odsunął się, założył ręce na piersiach i z uśmiechem mi się przyglądał. Schyliłam głowę i delikatnie uniosłam wisiorek w kształcie znaku TH w serduszku. Odwróciłam go i spojrzałam na napis. "Forever now".
Tom usiadł obok mnie. Przymknęłam oczy i nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Mój oddech przyśpieszył i miałam wrażenie że chłopak może usłyszeć jak szybko bije mi serce. Nasze usta dzieliły już milimetry.. po sekundzie już czułam zimny kolczyk w jego wardze gdy mocno wpił się w moje usta.

********
Po masie poprawek myślę że wyszło długie i całkiem znośne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz