Moja czerwona nić.

Moja czerwona nić.

wtorek, 7 stycznia 2014

7. Niech jedzie.

dzisiaj trochę przeskoczymy ;)
****************************************
Miesiąc później:
-Bill? - zapytałam patrząc na usypiającego czarnego.
-Mhm?
-Martwię się o Toma... Wyszedł z domu 4 godziny temu... Nie sądzisz że za bardzo na niego naskoczyliśmy? - przytuliłam się do klaty swojego chłopaka i westchnęłam.
-Nic mu nie będzie, kiedyś często tak wychodził. -odpowiedział tonem znaczącym że za najwyzej 5 minut on już będzie spał.
On zasnął a ja postanowiłam poczekać na dredziarza. Ostro się pokłóciliśmy i chciałam go przeprosić. Tak więc siedziałam w kuchni z książką w ręce i zastanawiałam się kiedy on wróci.
O koło 4 nad ranem drzwi frontowe otworzyły sie i zamknęły delikatnie. Tom szedł po ciemku, pewnie myślał że zasnęliśmy oboje. Wszedł do kuchni a ja zmierzyłam go wzrokiem. Nie był pijany. Dziwne ale OK.
-Zanim coś powiesz chciałam cię przeprosić. Nie powinniśmy na ciebie tak naskakiwać... - powiedziałam niemalże szeptem, co i tak wydawało się głośne zważywszy na ciszę panująca w całym domu bliźniaków.
-To ja powinienem cię przeprosić... - przyznał cicho.- w pewnym sensie pogodziłem sie z tym, że wybrałaś Billa ale pewna część mnie po prostu nie znosi tej wiadomości.. Mam wiadomość. Żeby ochłonąć i w spokoju pomyśleć wyjeżdżam w góry na 2 tygodnie.
-CO?! No nienormalny jesteś! O tej porze roku?! - tak, wiem. Zareagowałam trochę zbyt głośno bo obudziłam Billa.
-Co się tak drzecie..? - zapytał zaspany Bill, wchodząc do kuchni.
-Wyjeżdżam w góry a ona się na mnie drze. - powiedział Tom patrząc na brata.
-Jedziesz gdzieś gdzie jest śnieg przynajmniej? - zapytał Bill.
-Jeszcze pytasz! Masa śniegu! Pojeżdżę na nartach i snowboardzie i się jakoś podbuduje. - powiedział uradowany swoja decyzją..
Dla mnie to był łupi pomysł ale ok. Pokazał nam gdzie jedzie. Okazało się że zaraz pod szczytem wynajął drewnianą chatkę z własną trasą dojazdową, narciarską itp. No, oszalał.
Niestety nikt mnie nie chciał słuchać i w końcu odwieźliśmy następnego dnia Toma na lotnisko.

3 dni później:
-Bill! Bill! Kurwa, jebana mać! Bill! Ja pierdolę! Bill! -krzyczałam. Oglądałam właśnie wiadomości w dość nietypowej pozycjii. Leżałam z głową w dół i obie nogi na oparciu kanapy. Wracając do tematu. Oglądałam wiadomości gdy nagle podali ważne informacje a niniejszym to, że w miejscu do którego pojechał Tom wystąpią lawiny. Co jest najlepsze : ten domek nie był zarejestrowany ani spisany więc nikt Toma nie powiadomi! Gdy tylko skończyli nadawać informacje spadłam z kanapy.
-Julka! Co się stało?! Pali się?!- wpadł do salonu w domu moim i Georga w fartuszku. (Próbował coś ugotować). Wygląda tak słodko...
Jezu, Julka zamknij się i powiedz mu o Tomie!
-Tom. Lawiny. Musimy tam jechać! Szybko! Zarezerwuj pierwszy lot!
Brawo..
Rzucił fartuch i poderwał telefon ze stołu.
Lot mieliśmy za godzinę. Zostawiłam Georgowi karteczkę bo nie było go w domu tylko coś załatwiał z Guciem.
Gdy już wylądowaliśmy, Bill pojechał po skutery żeby wrazie czego szybko się stamtąd wydostać a ja ostrzec Toma. Bez kłótni że to niebezpieczne się nie obyło ale wyszło na moje.
Przez godzinę szłam pod górę ubrana jak eskimos. Jeśli Tom przeżyje tą lawinę to długo sobie nie pożyje...
Bez pukania wparowałam do domku.
-Co ty tu robisz?- zapytał szczerze zdziwiony Tom kiedy mnie zobaczył.
-Ty nie gadaj tylko się pakuj! Człowieku, lawiny!- krzyknęłam.
Tom bez słowa zaczął pakować rzeczy a ja mu pomagałam.
Dzwoni telefon, patrze- Bill.
-Julka! Pierwsza lawina już...- sygnał urwanego połączenia włączył się dokładnie wtedy kiedy wysiadł prąd i usłyszałam wielki huk.
Tom podbiegł do mnie i krzyknął próbując przekrzyczeć szum spadanego śniegu.
-Lawina nie zniszczy domku ale najwidoczniej zostaliśmy pogrzebani żywcem.
Godzinę później, kiedy wszystko już ustało Tom podszedł do jednego z oknien które wcześniej zabezpieczyliśmy szafami i czym się dało, czy nie ma jakiejś drogi powrotu. Niestety śniegu było grubo ponad 4 metry.
-Powiedz że przynajmniej masz jedzenie na kilka dni.. - powiedziałam zaglądając do szafek. - i latarki, i świece.
-jedzenia mam na 2 tygodnie, świece są w którejś z szafek a kanalizacja jest podłączona, sprawdzałem. Leci kilka metrów pod ziemią więc nie ucierpiała.
-Co my zrobimy?..
-Będziemy siedzieć i czekać na kogoś, kogo sprowadzi mój mądry braciszek. O patrz! Net mi działa! Słabo ale jednak!
-To poszukaj sposobu jak sie stąd wydostać!
-Ta, jasne. Najlepiej wpiszę "Ratunku! Utknęłam z bratem bliźniakiem mojego chłopaka a zarazem gitarzystą Tokio Hotel w domku w górach, który przysypała lawina!"- powiedział sarkastycznie.
Zmierzyłam go i usadowiłam się na kanapie.
-Georg mnie zabije-mruknęłam wpatrując się w jeden czarny punkt z podniesioną brwią, głową na dłoniach, z łokciani opartymi na kolanach.
-No nie wątpię. - powiedział odrywając się na chwilę od laptopa.
Co ja zrobiłam źle, że siedzę z Tomem w chatce w górach, pod kilkoma metrami śniegu?
Tom zaczął kląć jak w szewskiej pasjii i z trzaskiem zamknął klapę laptopa.
-Wszystko padło- powiedział zrezygnowany.
-Normalni ludzie albo by panikowali że umrą albo cieszyli, że zostali uwięzieni z Tomem Kaulitzem a ja się martwię tym, że jak przeżyjemy oboje nie pożyjemy sobie długo i spokojnie - westchnęłam.
-Nie wiem jak ty ale ja idę spać. - poinformował po kilku minutach Tom.
-Idź, przyjde jak mi się znudzi czytanie.
-To tu są jakieś książki? - zdzwił się.
-Tak, leżały w szufladzie pod kanapą.
Wzruszył tylko ramionami i poczłapał na górę.
W takich momentach tęsknie za Billem. On by coś wymyślił, albo jakby tu był to bym się nie martwiła. To jest takie chore. Utknęłam pod lawiną, z bliźniakiem mojego chłopaka, któremu się podobam. Szlag by te jego wakacje. Jedno jest pewne. Niezapomniane napewno będą.

Bill:
Gdy tylko połączenie się urwało zadzwoniłem do Georga.
Kiedy się dowiedział co się stało - zamdlał. Po tym gadałem z Gustavem.
Obiecał że zbiorą się i przyjadą.
Ja naprawdę boję się o Julkę. Jest tam z Tomem. Może nie powinienem tak myśleć ale znam swojego brata i wiem do czego jest zdolny.
Następnym razem w takiej sprawie (oby ich nie było!) nie pozwolę postawić Julce na swoim.
W nocy nie mogłem spać, myślałem o tym żeby przeżyli. Modliłem się nawet. Jestem wierzący ale nie praktykujący, nie mam czasu na codzienną modlitwę i cotygodniowe chodzenie do kościoła. Rano kiedy odbierałem z lotniska chłopaków wyglądałem jak zombie. Nawet nie miałem siły, żeby się pomalować.
Ratownicy dostali wczoraj alarm i ruszyli na penetrowanie terenu ale uprzedzili że samo odkopanie ich zajmie dwa dni. Razem z chłopakami robiliśmy co mogliśmy i byliśmy na bieżąco z posunięciami w sprawie. Wracaliśmy z miasta, ja prowadziłem. Byłem tak zmęczony że nie zauważyłem jelenia na drodze.
-Bill uważaj!... [...]

←_→_←_→_←_→_←
Tadam!  ^^ myślałam nad czymś oryginalnym i buh! Lawina :)
Dobranoc ;*

1 komentarz: