Moja czerwona nić.

Moja czerwona nić.

niedziela, 12 stycznia 2014

9. Tak.. będzie miło.. bardzo miło..

Obudziłam się w świetnym humorze. Wszystko układało się dobrze. Wczorajsze zakupy z An wykorzystałyśmy żeby się lepiej poznać. Zgarnęłam komórkę ze stolika. 2 nieodczytane wiadomości.
Andżelika i Bill.
Bill "przyjdź do nas o 15". Odpisałam "nie przyjdę sama ;) nie pytaj. Niespodzianka."
Andżelika "Amanda przyjedzie o 13, wpadnij wcześniej."
O kurwa..  Jest 12. Przecież prosiłam Georga, żeby mnie obudził! Walić to, pewnie zapomniał. Bynajmniej się wyspałam.
Podeszłam do wczorajszych zakupów i wygrzebałam z nich czarne spodenki z ćwiekami, czerwoną koszulę i czarną bokserkę. Z szuflady wyjęłam bieliznę i nawet nie fatygowałam się żeby wyjść do łazienki tylko ubrałam się w garderobie. Tak na marginesie, niech mi ktoś przypomni że muszę tu posprzątać..
Umalowałam się i rozpuściłam przycięte włosy. Zeszłam na dół i przeczytałam kartkę wiszącą na lodówce. A więc Geo mnie budził tylko warknęłam, żeby spierdalał. No, nie jestem miła kiedy jestem w półśnie. Teraz jest u bliźniaków gdzie miałam się pojawić o 15. Włożyłam klucze do kieszeni tak samo jak telefon i wyszłam. Zamknęłam drzwi na klucz a następnie przeszłam przez ulicę.
12:30. Myślę że się wyrobiłam.
Zapukałam. Otworzyła mi ta ponoć wredna sąsiadka.
-Dzień dobry. Jest An?
-Tak, wejdź. - co oni pieprzą? Przecież ona nie jest wredna!
-Andżelika! Koleżanka do ciebie! - zawołała w stronę schodów. Po chwili pojawiła się na nich An.
-Amanda za chwilę przyjedzie. Co robimy do tego czasu? - zapytała witając mnie.
-Może śniadanie? Jestem głodna.
-W sumie to ja też. - przyznała klepiąc się po brzuchu.
-Na co masz ochotę? - zapytała An kiedy stałyśmy już przed lodówką.
-Jajecznica? - podsunęłam.
Po 10 minutach wszystko było gotowe i zjedzone. Oczywiście ciocia Andżeliki też z nami zjadła. Kiedy jej ciotka wyszła z kuchni An zapytała:
-Umówiłabyś mnie z Georgem? - spuściła wzrok.
Zakrztusiłam się wodą którą piłam a Andżelika podskoczyła z krzesła i poklepała mnie po plecach.
-Podoba ci się Geo?- zapytałam dla upewnienia. Kiwnęła głową.
-W takim razie spróbuje was umówić - obiecałam.
Było 5 po 13 kiedy do domu ktoś zapukał.
An poszła otworzyć i za chwilę wróciła do salonu z dziewczyną z niebieskimi włosami i bladą cerą. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że będę miała z nią problemy. Gdy poznawałam An nie czułam tego. Mimo wszystko uśmiechnęłam się i uścisnęłam jej dłoń.
Tak jak obiecałam Billowi, przyszłam z An i Amandą do nich o 15.
Weszłam bez pukania i wmaszerowałam do salonu a za mną dziewczyny. Chłopaki standardowo siedzieli na kanapie. Bill siedział przy oparciu więc najbliżej. Rzuciłam się tyłem na kanapę tak że głowę miałam na jego kolanach a nogi za oparciem.
-Poznajcie się. Chłopaki, to Amanda i Andżelika.- wskazałam na obie dziewczyny. - dziewczyny, to Bill, mój chłopak-wskazałam na czarnego - a tam siedzą Georg, Gustav i Tom.
Chłopaki uściskali dziewczyny a ja dyskretnie przypatrywałam się Amandzie. Oczy jej świeciły kiedy patrzyła na Billa. Muszę ją mieć na oku. Uh..
Podskoczyłam nagle.
-Tom!- zawołałam. - musimy pogadać. Teraz, zaraz.
-Ok. To chodź na górę. - powiedział dredziarz. Bill rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
Tom jest moim przyjacielem, muszę z nim porozmawiać.
-Co mi chciałaś powiedzieć?
-Po pierwsze. Amanda się dziwnie patrzy na Billa. Po drugie..  jak mi i Billowi się nie uda wyjadę do Mercedes, do mojej siostry..- ostatnie zdanie powiedziałam prawie że niesłyszalnie.
-Oszalałaś?! [..] -zaczął kląć i tłumaczyć mi że tak nie można. Przecież Geo się załamie i takie tam.
Do pokoju wparowała reszta słysząc krzyki Toma.
-Co się dzieje? - zapytał Gustav. Zignorowałam go i zwróciłam się do Toma.
-Nie krzycz na mnie. To już postanowione.
-A oni? Co im powiesz?! - wskazał ruchem dłoni na stojących w drzwiach przyjaciół i Amandę.
-Nic, Tom, nic. I ty też nic nie powiesz. Jako przyjaciel uszanuj moją decyzję.
-Co się tu dzieje do cholery?! - wydarł się Bill. Odwróciłam się w jego stronę.
-Jeśli będziesz uważał na to co robisz powiem ci. Do końca wakacji został miesiąc. Jeśli do końca wakacji, Polskich wakacji nic się nie stanie, obiecuję, że ci to powiem. A teraz zaufaj mi i nie pytaj. Georg, ja już wrócę do domu. Muszę porozmawiać z Mercedes w sprawie ślubu z Pawłem.
-Jakiego kurwa ślubu?! - krzyknął Bill.
-Uspokój się. Jestem druhną, wybieram suknie dla druhen i panny młodej. - odpowiedziałam schodząc powoli po schodach.
U siebie w pokoju włączyłam Skype i zadzwoniłam do Mer. Lubiłam ją tak nazywać. Kiedyś drażniąc się z nią powiedziałam tak do niej i już tak zostało.
Rozmawiałam z nią przez prawie dwie godziny i uzgadniałyśmy kolor i krój sukienek. Dowiedziałam się, że nie chce mieć sukienek od znanych projektantów tylko zwykłe, uszyte przez dobrą krawcową. Postanowiłam zrobić jej niespodziankę. Jak zakończyłam rozmowę, wygrzebałam spod łóżka walizkę i wpakowałam tam rzeczy na dwa dni. Zadzwoniłam na lotnisko i zarezerwowałam bilet do Polski na najbliższą godzinę. Lot miałam za 1,5 godziny. Podczas rozmowy z siostrą przypomniałam sobie jak kiedyś na strychu znalazłyśmy suknię ślubną mamy.
  -co sądzisz? - zapytała mnie Mer przymierzając ją przed lustrem. Miała wtedy 15 lat.
-jesteś piękna. Jak mama- odpowiedziałam. Suknia była cała biała, do podłogi. Góra obszyta czarną koronką, bez ramiączek wstrzymywała się tylko na piersiach. Dół sukni falował przy najlżejszym powiewie przeciągu. Nie była ciężka. Wręcz przeciwnie. Była delikatna, lekka. Bez zbędnych ozdób. Marszczona przy dole. Nie kłamałam. Wyglądała jak księżniczka. Była bezpretensjonalnie piękna. Naturalna. Taka delikatna. Jej blond włosy opadały kaskadami na ramiona. Niewinna, delikatna, piękna, wyzwolona. Jak anioł. Od zawsze mi go przypominała, w tym dniu jeszcze bardziej.
To było jedno z tych wspomnień których jako siostra nie powinnam zapominać. I nie zapomniałam.
-Georg, wyjdź przed dom. Musisz mnie zawieźć na lotnisko.- powiedziałam do komórki a Geo przerażony wybiegł jak petarda od Kaulitzów.
-Julka! Co ty wyprawiasz?! - krzyknął. Za nim wybiegła reszta. Tom przerażony patrzył na brata.
-Julka, co on ci zrobił?! - powiedział Tom przytulając mnie i patrząc na Billa. Czarnowłosy prychnął.
-Gdzie się wybierasz? - zapytał Bill. Wiedział, że nie wyjeżdżam.
-Wracam do Polski..- zanim dokończyłam wszyscy zaczęli mnie wypytywać dlaczego.-.. na dwa dni.- dokończyłam.
-Po co? - zdziwiła się An.
-Muszę coś załatwić. Tknęło mnie serce, muszę po coś wrócić. Dla Mer.
-Nie bój się. My się zaopiekujemy twoimi koleżankami. - wyszczerzył się Bill.
-No nie wątpię. Oby nie za bardzo.- mruknęłam pod nosem ale Tom usłyszał.
-Chodź na chwilę.. - odciął mnie na bok i trzymając mnie za ramię, pochylił się, żeby spojrzeć mi w oczy.
-Będę miał ją na oku. Obiecuję. Nie spuszczę ich z oczu jak cię nie będzie i będę cię informować co się dzieje. Bill nie jest taki głupi, nawet jej nie zauważa.
-No mam nadzieję- burknęłam.
Wróciliśmy do zebranych, pożegnałam się z nimi i razem z Georgem ruszyliśmy na lotnisko.
Rozmawialiśmy przez całą drogę na lotnisko. Pożegnał mnie ojcowskim całusem w czoło i poczekał aż zniknę mu z oczu gdy wejdę za bramkę.
Nie lecieliśmy długo. Chyba godzinę. Nawet nie zwracałam uwagi. Na pokładzie zajęłam się pisaniem. Dawno tego nie robiłam. Pisałam kiedyś wiersze, piosenki, opowiadania, bajki. Ceniłam to że potrafię swoje uczucia i wyobraźnie przelać na papier.
W Polsce już zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu.
Mama nieźle się zdziwiła widząc mnie w progu.
Wyjaśniłam jej o co chodzi i razem, z uśmiechami na twarzach pognałyśmy na strych. Wygrzebałyśmy z metalowej skrzyni suknię ślubną mamy. Biały delikatny materiał prześlizgiwał mi się przez palce. Kolejne wspomnienie Mercedes wróciło.
Przez okno przyglądałam się jak moja siostra ucieka przed Pawłem śmiejąc się. Padało. Byli cali mokrzy. Im to nie przeszkadzało. Mieli siebie. Chciałam wtedy być kiedyś tak szczęśliwa jak ona. Paweł dogonił ją i przyciągnął do siebie. Położyła mu ręce na klatce piersiowej. Pocałował ją. Wydawali się być szczęśliwi. Mer zawsze była szczęśliwa, przy Pawle rozkwitała. Widziałam to i rozumiałam chociaż sama jeszcze nie znałam znaczenia słowa miłość.
Ułożyłam materiał w zgrabną kostkę i spakowałam do pudełka. Wróciłam z mamą na dół i weszłam do swojego dawnego pokoju. Dłonie oparłam na biodrach i przyjrzałam się pomieszczeniu. Było tu pełno moich rzeczy. Skoro jestem w Polsce to ruszę dupę na spacer chociaż.
-Dokąd się wybierasz?- zawołała mama z kuchni.
-Idę przejść się po starych śmieciach. - zażartowałam i wyszłam.
Miałam wrażenie, że miasto się zestarzało, zmieniło. To nie było to miasto w którym dorastałam. Było inne.
Bezwiednie ruszyłam w stronę parku. Na ławkach jak zwykle rozsiadła się moja dawna paczka. Siedzieli do mnie plecami i tylko Zoey (jest Polką, ma tylko amerykańskie imię) stała do mnie twarzą. Na mój widok zaczęła się drzeć i skakać ze szczęścia. Wszyscy myśleli że oszalała. Zoey była drobną blondynką. Jej grzywka luźno opadała po boku a blada cera kontrastowała z wielkimi fiołkowymi oczami. Nikt nigdy nie wątpił że kiedyś wyląduje w wariatkowie. Jak dotąd jej nie zamknęli więc jest jeszcze szansa. Ale tak na serio to jest pozytywnie jebnięta. Kiedy kogoś nie lubiła stawała się wredną suką. Czasami aż do bólu była szczera. Podeszłam do jednego z chłopaków wgapionych w Zoey skradając się i wrzasnęłam mu do ucha. Uwielbiałam tak robić chłopakom z naszej grupy.
Wszyscy zaczęli się śmiać a ja zauważyłam że biedny chłopak który przeżył szok musiał być nowy gdyż mnie nie poznał.
-Ah, ty jeszcze nie miałeś okazji poznać naszej krzykaczki. - zażartował Kuba.- uwielbia nam tak robić.
Wszyscy wyściskali mnie a Zoey dała buziaka w usta.
Moja najlepsza przyjaciółka jest bi więc nie przejęłam się tym.
-A ty nie siedzisz w Niemczech? - zapytał Tomek. Tomek był tym który zawsze zachowywał trzeźwość umysły a po pijaku pierdzielił po czesku.
-Wróciłam na dwa dni. Jutro w nocy już mnie tu nie będzie.
-Obiło mi się o uszy że jesteś z Kaulitzem. - zaćwierkała Zoey.
-No tak. Z jednym się przyjaźnie a z drugim jestem - zaśmiałam się. Wyjazd do Niemiec miał być nowym początkiem. Z Zoey musiałam utrzymywać kontakty, tyle że jej rodzice znowu pewnie się wściekli i odcięli jej internet.
Posiedziałam z nimi chwilę a następnie wróciłam do domu.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo tęskniłam za tą wariatką. Już jutro miało mnie tu znowu nie być. Zagryzłam wargi i poszłam prosto do siebie.
Tom do mnie zadzwonił w chwili kiedy miałam zanurzyć się w przygotowanej przez mamę kąpieli.
-Ale masz wyczucie- jęknęłam do komórki.
-A co właśnie robisz?
-Stoję naga przed wanną i marznę.
-To rzeczywiście mam wyczucie.
-Chciałeś coś ważnego?
-Powiedzieć ci tylko że próbowała go złapać za rękę ale on nie zauważył tego i zaczął rozmawiać z Georgem gestykulując.
-Trzymaj ich od siebie z daleka. Jutro o 22 powinnam już być w Loitsche.
-Wejdź już do tej wanny bo aż tutaj słyszę twoje szczękanie zębami. Pa.
-Pa. - zakończyłam rozmowę i wskoczyłam do wanny.
*
Następnego dnia obudziła mnie Zoey wskakując na moje łóżko.
-Wstawaj śpiochu. Zabieram cię na zakupy. Jutro cię tu nie będzie a chcę mieć jakieś pamiątki. - pomachała mi aparatem przed twarzą. Kto by pomyślał że w tym małym ciałku jest tyle siły i energii. Muszę ją chyba wziąć ze sobą.
-A co jak ci powiem, że chcę żebyś jechała ze mną? - wydukałam z głową pod kołdrą.
-Chętnie wyrwę się z tej dziury- powiedziała siadając mi okrakiem na brzuchu. Zdjęła mi kołdrę z głowy robiąc dziubek i marszcząc zabawnie nos. Zachowywała się jak dziecko próbujące rozśmieszyć starszą siostrę.
Zepchnęłam ją z siebie ze śmiechem i usiadłam po turecku na łóżku.
Zoey stanęła przed lustrem i robiła śmieszne miny. A to wydymała policzki i robiąc dziubek przykładała palce do policzków a to unosiła jedną brew robiąc rybkę. Przyglądałam się temu z przekrzywioną głową i bananem na twarzy. Blondynka w końcu obróciła się na pięcie i dźwignęła mnie do góry. Pamiętam że Mercedes uwielbiała patrzeć na Zoey. Zawsze mówiła że to miłe patrzeć na kogoś kto optymistycznie ale i twardo kiedy trzeba stąpa po ziemi. Zoey nigdy nie usuwał się grunt spod nóg. Zawsze wiedziała co powiedzieć czy zrobić. W jej towarzystwie zawsze czułam się szczęśliwa a innych jej obecność krępowała. Potrafiła być bardzo bezpośrednia.
Ubrałam się i zjadłam śniadanie a Zoey skorzystała z okazji i poszperała w internecie.
Około 12 wyszłyśmy z domu i poszłyśmy do Zoey. Spakowała ciuchy i wychodząc z domu krzyknęła tylko że wyjeżdża do Niemiec na miesiąc.
Jej mama tylko odkrzyknęła że dobrze. Jej rodzice żyli we własnym świecie, nie przyjmują się Zoey. Dziewczyna robi co che, kiedy chce i gdzie chce. Już nawet przestała się starać zwrócić ich uwagę na siebie.
-Idziemy nad jezioro. Wbijaj się w bikini i idziemy. - zarządziła.
-A ty? - zapytałam - masz bikini na sobie?
-Jasne. - odparła odchylając ramiączko i pokazując mi kawałek góry czarnego bikini.
Uśmiechnęłam się pod nosem i biegiem wróciłam do domu. Kiedy już wyszłam Zoey stała na chodniku wpatrując się wróblowi siedzącemu na płocie.
Klasnęłam, ptak odleciał a Zo spojrzała na mnie oburzona.
Zaczęłam się śmiać i poszłam w stronę najbliższego jeziora.
Cały dzień opalałyśmy się ciesząc swoim towarzystwem.
Kiedy wróciłyśmy pożegnałyśmy się z moją mamą i poszłyśmy na lotnisko. Na pokładzie Zoey zasnęła a ja wpatrywałam się w okno ze słuchawkami w uszach.
Na lotnisku przywitał mnie cały zespół. An i Amanda zostały w Loitsche.
Zoey uśmiechnęła się i spojrzała na Toma marszcząc nos i pokazując w uśmiechu równe białe zęby.
-Ale przystojniak. - powiedziała po polsku nadal patrząc na dredziarza. Czarny podszedł do mnie i pocalował, długo i namiętnie. Tęsknił. Zawsze tak całował kiedy tęsknił.
-Tak, a ten to mój przystojniak.- wskazałam na Billa. Przełączyłyśmy się już na niemiecki.
-Też ciacho. Spałaś z nim już? - zapytała z uśmiechem na twarzy. Niestety powiedziała to po niemiecku. Jak już mówiłam Zoey potrafi być BARDZO bezpośrednia.
-Zoey!- oburzyłam się spoglądając na roześmianą twarz przyjaciółki. Wszyscy wybuchnęli śmiechem a ja i Bill zmieszaliśmy się.
-Zoey, nie spałam z nim jeszcze. - powiedziałam szeptem w stronę przyjaciółki.
W końcu odezwał się Georg.
-Miło cię znowu widzieć Zoey. - przytulił ją.
-Coś jeszcze przed nami ukrywasz? - zapytał Tom.- ukrywałaś siostrę i piękną przyjaciółkę.
-Piękną przyjaciółkę która jest bi. - odparłam ze śmiechem. - tak, mam jeszcze kilka asów o których nie wiesz.
Zoey zaśmiała się i podparła o moje ramię łokciem krzyżując nogi w kolanach.
-Przygotowałem dla Zoey drugi pokój na piętrze. - powiedział Georg.
-To tam jest jakiś drugi pokój? - zdziwiłam się.
-A co ty myślałaś? Tak duży dom i tak małe piętro? Drugi pokój jest naprzeciwko twojego.
-Byłam pewna że tam jest spiżarnia. - Powiedziałam na swoją obronę unosząc w górę obie dłonie.
Wracaliśmy w dwóch samochodach. Przed domem powitała mnie Andżelika i Amanda (która bardziej ucieszyła się na widok Billa). Zdzira jedna. Zoey podłapała moje spojrzenie i uśmiechnęła się wyzywająco w stronę Amandy. Oparła dłonie na biodrach i wpatrzyła się w nią wydymając usta.
Zastanawiała się. W końcu uśmiechnęła się a tylko ja w tym uśmiechu odkryłam zaszyfrowany sens. Dała mi znać że poziom zagrożenia wynosi mniej niż 0.
-Andżelika, Amanda.. - to drugie nie chciało mi przejść przez gardło. - to jest Zoey. Moja przyjaciółka z Polski.
Andżelika uściskała Zoey a Amanda uśmiechnęła się blado i zmierzyła ją wzrokiem.
-Metr 58 bez kapelusza. Chcesz dokładniejszą miarę? -powiedziała Zoey bez chwili zawachania.
Amanda posłała jej zabójcze spojrzenie a Zoe uśmiechnęła się słodko. Z przesadzoną słodyczą. Wygrała. Ja to wiedziałam i ona też. Ale Amanda nie zamierzała odpuścić.
-Od kiedy przyjaźnisz się z krasnoludkami? -zapytała złośliwie.
-Lepszy krasnoludek niż wypacykofana lala z nadmuchanymi cyckami - powiedziała Zoey puszczając jej oko.
Amanda oburzyła się i głośno tupiąc poszła w stronę Billa.
-Spokojniej! Złość botoksowi szkodzi! - krzyknęła za nią Zoey a ja turlałam się ze śmiechu po trawie. Bill spojrzał na Amandę z politowaniem i usidł przy mnie na trawie. Położyłam mu głowę na ramieniu i z triumfem spojrzałam na wściekłą Amandę.
-Dajh buzi - wymruczałam do Billa podnosząc glowę i wystawiając dziubek. Dał mi buziaka a potem objął. Wstaliśmy kiedy Tom powiedział że muszą już iść. W domu pomogłam rozpakować się Zoey a potem poszłyśmy do mnie na balkon. Ja usiadłam na podłodze po turecku i oparłam się plecami o drewnianą balustradę a Zoey usiadła na parapecie okna wymachując nogami.
-Ta Amanda to suka. - powiedziała przegryzając lewy policzek.
-Wiem, myśli że odbije mi Billa.
-To jest raczej niemożliwe, widzę jak on na ciebie patrzy.
Po chwili ciszy powiedziałam niemal szeptem.
-Pamiętasz co kiedyś uwielbiałyśmy robić?
Nie odpowiedziała tylko zaczęła śpiewać. Po chwili przyłączyłam się do niej.
"Jesteś mi gwiazdą na niebie.
Świecisz jasno, chcę cię dotknąć.  Jesteś tak blisko.. Na wyciągnięcie ręki. Jednak za daleko. Świat stanął w miejscu, razem z nim my.
Wskazówki zegara wybijają
kolejną minutę kiedy wstrzymuję oddech. Wzbijam się w powietrze. Z każdą minutą wyżej. Jest ciemno i zimno. Jestem sama. Anioły płaczą kiedy zatrzymuję się na dłużej. Wychodzę z auta trzaskając drzwiami i staję twarzą do deszczu. Nic już nie jest takie samo. Jestem jak widmo. Nic już nie zostało. Krzycząc klnę na deszcz. Te pieprzone zimne krople spływające mi po twarzy są wspomnieniami. Z uśmiechem na twarzy siadam za kierownicę. Już nic mnie tu nie zatrzymuje. Jak widno. Reflektory rozświetlają pustą drogę a ja przyśpieszam. Diabeł siedzi u mnie na dachu machając nogami. Wybieram się z nim na spacer. Spacer do Pandemonium. "      
Wymyśliłyśny to z Zoey 3 lata temu. Pamiętała.. ja też pamiętałam. Zoey bez wątpienia były moim aniołem. Tak jak Mercedes. Mam wrażenie że otaczają mnie same anioły układające moją historię jak puzzle.

3 komentarze:

  1. Jest trochę lepiej, ale nadal widzę kilka błędów. Np akcja dzieje się za szybko oraz za dużo powtórzeń. Zamień słowo "bikini" na np. "strój". Poza tym, jak zawsze na początku nie mogłam się połapać, Polska, coś tam coś tam, Jakiś motyw sukni, motyw czegoś. Nie mogłam się połapać i czytałam to dwa razy. Później kiedy pisałaś już poranek z tą koleżanką było lepiej, opis akcji, dialog. Tak powinno być. Pozdrawiam. Czekam na kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz lepiej, ale nadal są byki, i tę zbędne dialogi !!! OMG :P .
    Zgadzam się z Darią, za dużo powtórzeń. Musisz trochę popracować nad tym :))
    Ja na twoim miejscu, by pisała częściej by poprawić dynamikę pisania :)
    Więc czekam na następny odcinek :)
    Pozdrawiam i życzę weny twórczej !!
    P.S : A Toma za to "ŁADNĄ PRZYJACIÓŁKĘ " wykastruję go !!! :)

    POWODZENIE :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błędy są ponieważ piszę na komórce a rozdziały dodaję zazwyczaj koło 22-23 kiedy już nie jestem na komputerze tylko właśnie na komórce gdzie kończę rozdział. Nie podkreśla mi wtedy błędów więc nie mam nawet jak sprawdzić. Dopiero kiedy opublikuje widzę błędy ;) dialogów akurat było mało a ja nie lubię pisać bez żadnych rozmów. :)

      Usuń